Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2012

zabawa w ogrodnika

Stefan podzielił Was na dwie opcje. Przed drugim życiem i po. W sumie to dobrze -nie ma jednej słusznej drogi. A najlepsze  w tym wszystkim jest to, że w każdej chwili może wyglądać jak mi się tylko wymyśli. Mniej, bardziej poprzecierany, to jest w tym najfajniejsze. Na szczęście zdążyłam przed Zielonymi Świątkami. Raczej firma, która wysyłała mi roślinki. Oczywiście nie obyło się bez zonka. Zaczęłam sadzić w piątek a skończyłam w sobotę. Zabrakło ziemi, więc raniutko w sobotę odbyła się wyprawa po ziemię, keramzyt i kamyki (też się pokończyło). Tak na marginesie, nie wiedziałam, że 20 kg kamieni to tak mało (mała torba)  i tak ciężko. Są i stoją na balkonie. Bukszpany odmiany  Elegantissima i oczywiście lawenda biała, różowa (na wyraźne życzenie naszej Gwiazdy) i fioletowa. Bukszpan nie przycięty jeszcze. Czekam aż się zadomowi i wtedy sie zobaczy. Sadzonki lawendy były tak małe a doniczki tak duże, że zepsuło mi to cały zamysł. Musiałam powsadzać po dwie by było jakoś widać. I cał

gdzie ten środek

Pisałam już, że napracowałam się ostatnio. Jakąś wenę dostałam czy co. Tacę urodzinową pokazałam, podobała się nawet postsolenizantce. Nie kręciła nosem- prezent przyjęty. Uff, odetchnęłam z ulgą. Na tym nie koniec. Takie małe sprostowanie. Kochane Dziewczynki. Myślałyście, że globus przetransferowany jest na dużą tacę? Nic bardziej błędnego. Próba transeru odbyła się na małym pudełku. Nauczona doświadczeniem nie chciałam próbować na czymś dużym. Małe pudełeczko narazie nie ma stałego miejsca, myślę o powieszeniu go gdzieś dyskretnie. Stoi sobie tu, w znajomym Wam miejscu co by się napatrzeć i wykombinować gdzie go ustawić, ewentualnie powiesić. I jeszcze jedno to, że jestem krytycznie nastawiona do moich "rękodzieł" to nie znaczy, że się nie podobają. Po prostu myślałam, że będzie trochę inaczej. Nie mniej jednak jak każdy twórca do swych "arcydzieł" pałam miłością matczyną i bezwarunkową- no prawie. Na ten przykład przedstawiam Wam moje kolejne wypociny.

pourodzinowy prezent czyli lepiej później niż jeszcze później

Ostatnio, czyli ze dwa dni będzie jak wpadłam w wir pracy. Pomyślałam, że czas  już skończyć urodzinową tacę dla koleżanki - urodziny miała 7 kwietnia, więc czas najwyższy. To nie moja wina, że się przedłużyło. Miałam zrobioną tacę, była piękna i nawet równo mi się przykleiło, ale. No właśnie to ale- pod błyszczącym lakierem zżółkł klej i wyglądało to nieciekawie. Potem nie miałam pomysłu i farba się skończyła. Przeglądałam blogi i wpadł mi w oko obrazek a dokładnie to kilka obrazków - Lilli z   Malowanego Kokonu . Pomyślałam o transferze. Na próbowanie zrobiłam coś takiego. Nie wyszło najlepiej. Może zły wydruk. Musiałam trochę pobrudzić czarną farbą  pudełeczko (czyt. postarzyć). Będę próbować dalej. Nie poddam się tak łatwo. Jak widzicie nie mogłam zrobić takiej tacy. Zamówienie było na białą nie brudną. Wpadłam na pomysł, by namalować motywy, które mi się spodobały. I tak zrobiłam. Przerysowałam motyw i pomalowałam na czarno. Trochę nie wprawnie to wyszło, ale takie są ur

ostatni raz -ptaszki

Pisałam niedawno , że Meżul nie zauważy nowych ptaszków. Myliłam się. W pierwszy dzień po ustawieniu (czytaj: ukryciu), od razu jak wszedł powiedział: "O,o coś nowego jest". Pewnie czytał. Bo czyta bloga żony swej. Naprawdę. No cóż skoro zobaczył to i Wam pokażę. Bez sensu jest je ukrywać. A tak były ładnie schowane. Ptaszki podpatrzyłam u Lilli z  Kokonu  ,ale nie są takie same. Używane już były więc przeszły chrzest bojowy. Nasza Gwiazda używa mlecznika. Nalewa sobie do malutkiej filiżanki mleko i pije razem ze mną "kawę". No cóż tu więcej pisać. Milusie są.  zwłaszcza te na uszkach I świergolaszki nie są samotne. Jak znam życie przy pierwszej nadarzającej się okazji dokupię jeszcze. By było po równo. A co tam. Czasami trzeba. Przecież szkło i ceramika szybko się zużywają (tłuką). Dziś już stłukłam dzbanek na herbatkę. Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Pa.Pa.

czytać każdy potrafi

Zostałam wezwana do tablicy przez Weddingfair z inspiracji ślubnych  , i z pewną nieśmiałością odpowiadam: O jakiej porze dnia czytasz najchętniej? Teraz mam tylko jedną porę dnia wolną - bardzo wcześnie rano. Ostatnio o 4 nad ranem, otworzyłam oczy, piękne słońce, oczka się nie zamykają więc czytam Gdzie czytasz? Przeważnie w łóżku, ale tak naprawdę to wszędzie (oprócz samochodu), pociąg, autobus, poczekalnia. Każde miejsce siedzące jest dobre... W jakiej pozycji najchętniej czytasz? Najchętniej to zwinięta w chińskie "S" na fotelu, leżąca też dobra Jaki rodzaj książek najchętniej czytasz? To zależy od humoru. Od horrorów-kryminał-satyra-fantasy-literaturę faktu- poradniki-popularnonaukowe- kulinarne. Dobra książka niezaszufladkowana... Jaką książkę ostatnio kupiłeś/dostałeś? Nie kupuję często. Kiedyś bywało, że kilka książek w miesiącu.  Ostatnio przy okazji kupowania kolorowanki naszej Gwieździe kupiłam i sobie. To było we czwartek.

"przyleciały motyle - niech zostaną na chwile"

Ostatnimi czasy blogi opanowały motyle. Są wszędzie, prawie u każdej z Was. No i mnie dopadły. W ilości przerażającej. Na szczęście są przyklejone, albo co, więc daleko nie odfruną. Kubas jest wielki. Cała poranna kawa się mieści, super. Ale niestety zapraszam dziś na miętę. Wczoraj zrobiłam sos seczuański z chili (bardzo chili), wątroba i żołądek solidarnie odmówili dalszej współpracy. Muszę jakoś przeprosić, stąd ta mięta. Żeby nie było tak szpitalnie to na zakąskę popcorn. Najlepszy w okolicy robi Mężul, pizzę zresztą też i chleb i jajka na miękko. No dobra wszystko. (muszę mu trochę podosładzać, bo zakupiłam nowe ptaszki. Może nie zauważy,  Cii- nie mówcie mu). No to zrywam się. Przygotowuję obiad rocznicowy (I Komunia rok temu) a jeszcze nie wiem dokładnie co ugotować. Witam Wszystkie nowe Twarzyczki.  Dziękuję za radosne komentarze. Pa.Pa

ptaszek świergolaszek

Weddingfairy zapytała się na czym stoi konwalia więc odpowiadam. Jakiś stoliczek - sosnowy pomalowany na biało. Jak widać na załączonym obrazku brakuje mu jednej nogi. Nie stawiam na nim nie wiadomo co, więc póki nie znajdę małej tralki tak ma być. Na szczęście nie miałam z nim dużo roboty. Drewno było surowe tylko przetrzeć i pomalować, co u mnie nie zdarza się tak często. Pokażę w szerszej perspektywie: A teraz zupełnie z innej beczki, aczkolwiek stoliczek-etażerka też się pojawia. Ostatnio mam chęci na faunę, w formie egzemplarzy nieożywionych. Gdy zobaczyłam  je na zdjęciach wydawały się takie puchate, grubiutkie i słodkie. Nie sposób było się oprzeć. Kupiłam jednego "na spróbowanie". I co? I nie tylko ja go polubiłam. Nasza Gwiazda przytulała go i traktowała jak prawdziwego. No to pomyślałam sobie, że zwierzątko mamy z głowy (dzieciaki koniecznie chcą mieć zwierzę w domu, co na dzień dzisiejszy jest raczej nie możliwe). Z biegiem dni zauważyłam, że nasz

na ludowo było a teraz...

Przede wszystkim bardzo, ale to bardzo chciałabym Wam Dziewczynki  podziękować.  Zawsze można na Was polegać. Wasze komentarze dodały otuchy i siłę przetrwania.  Miałyście pomysł na lustro. Też taki miałam, ale na tej samej ścianie tylko prostopadle wisi już wielgachne lustro, więc odpada. Mam pomysł na zdjęcia dzieciaków, reprodukcje starych rycin, w każdym bądź razie sporo myśli przebiega mi pod włoskami blond. Na dzień dzisiejszy zamalowałam listki, które mi się przejadły (na Wielkanoc mogły być), przetarłam trochę kanty. Serduszka na razie poszły do pokoju naszej Gwiazdy. Ona i tak ma pstrokato w pokoju więc nikt nie zauważy. Teraz postawiłam na oknie podkładki, które zrobiłam i pokazałam wcześniej i krzyż- trochę przemalowany. Jest lepiej, ale nie najlepiej. Bardziej spokojniej, no dobra smutniej. Zresztą same oceńcie. A tak wygląda z dalszej perspektywy. I jak tu zrobić w ciemnicy dobre zdjęcia. Tu nawet ścierki pozowały- czyste są więc zosta

odpust

Normalnie zrobiłam odpust w przedpokoju. Nijak mi się to nie podoba. Powisi jeden może dwa dni i do przemalowania. Zdjęcia ku przestrodze pokazuję. Uważajcie co czynicie. Zupełnie mi to nie pasuje.  Gdzie ja miałam głowę? Sory. Dziękuję za odwiedziny. Pa.Pa.

Relax dla oczu

Smutno mi się zrobiło, że nie ma u mnie zdjęć kwiatuszków, roślinek itp.  Taki odpoczynek dla oczu jest raczej wskazany. Ciągle tylko dekoracje i dekoracje. Więc wczoraj poszłam na działkę i to co mogłam obfotografowałam. Niewiele tego jest, bo później więcej kwiatów rozkiwta, a przynajmiej mam taką nadzieję. Na okoliczność sesji foto pojawiła się para kaczek. W tym roku nad stawem są tylko dwie, ale kiedyś były bardziej obfite lata po kilkadziesiąt kaczek kilku gatunków. Wędkarze skutecznie je odstraszyli. A szkoda. Ta para jest chyba oswojona. Nie przeszkodziła im nawet nasza Gwiazda, która ma niesamowitego cela. Karmiąc je bułeczką trafiła samiczkę prosto w łepek i nic. Zauważyłam też, że samiec czekał, aż samica pozwoli mu cokolwiek wziąć w dziób. Przepuszczał ją do każdego kawałka bułki. Bzu (bzowi?) nie można zrobić złego zdjęcia. Nawet mnie się udało, chociaż jestem beztalenciem. A teraz czas na jesienno-zimową przyjem

Święto Pracy

Skończyła się majówka. Uff, odetchnęłam z ulgą. Po około pół roku Mężul się zlitował i: - pomalował ścianę przy schodach; - założył kinkiet, - pomalował w łazienkach ściany przy drzwiach. Jak na dni wolne to sporo pracy. A ja? A ja: - spaliłam kosiarkę, - opaliłam siebie. No cóż, kosiarka jest do trawy a my mamy plantację mlecza i innego cholerstwa. W tym roku pierwszy raz byłam na działce właśnie teraz. Wiem, wiem trochę za późno na wiosenne porządki, ale na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że NIE MAMY CZASU. Zielsko kosiłam przez dwa dni, bo za pierwszym razem dojechałam do połowy drugiego "trawnika". Poszedł dym i kosiarka odmówiła dalszej współpracy. Trzeba było pożyczyć. Tej kosiarki nie dostałam już do ręki. Jako, że wstydzę się stanu działki  zdjęć nie pokażę, ale pokażę z czego jestem dumna. Hura, mam kinkiecik.Czekałam na niego pół roku. Niby nic a tak cieszy. Jeśli chodzi o natężenie światła to nie chodzi by było wielkie. Zależało mi na tym by nie