Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2012

Lawenda i malutki prezencik

Może tego po mnie nie widać, ale lubię robić prezenty. Jak się zastanowić to fajniej jest dawać niż dostawać (przynajmniej ja tak mam). Wielkimi susami zbliżają się moje urodziny. Nie to, żebym była uradowana z tego powodu, ot kolejna data w kalendarzu, kolejny rok- jeszcze nie pełny, trzeba przeżyć. No dobra, przyznam się- NIE LUBIĘ URODZIN! Nie jest to jednak powód by być niegrzecznym. Wobec tego przygotowałam dla Was dziewczynki swoje dłubaninki: "trofeum" z transferem, malutki magnesik i wisiorek. Zapisywanka trwa do 9 sierpnia - tak to jest ta data. Zasada tylko jedna- komentarz pod postem. To tyle w tym temacie.  A tu "reportaż" z powstawania trofeum:- taki żarcik ;) Serduszka już znalazły właściciela. Tak jakoś wyszło. A teraz zupełnie z innej beczki. Lawenda kończy się powoli. Różową już dawno powycinałam. Została fioletowa i biała. Biała nie jest tak reprezentacyjna. Wyrasta duży krzaczor a kwiaty jak u bardziej popularnych gatun

pocztówka z wakacji

Wracam powoli do żywych. Nie jest to proste, na dworzu plus 700 stopni. Na tapecie powinnam mieć komodę i szafki do sypialni i skrzyneczkę, i kufer 100-letni, i świeczniki w ilości 4 sztuk o ławeczce nie wspomnę. Może poczekam, aż samo się zrobi? Jak mówiłam wcześniej w czasie wyjazdu nie zaglądałam do internetu, więc, żeby wiedzieć co się u Was dzieje tygodnia mi nie starczy.  Pogoda nas nie rozpieszczała, choć w sumie powinnam być zadowolona, były 2 dni słoneczne. Nasza Gwiazda dostała grypy żołądkowej i smutno by nam było zostać w pokoju gdy w tym czasie chłopaki zażywaliby morskich kąpieli -woda w Bałtyku dochodziła do 18 stopni Celcjusza, aż parzyła. Przez tą aurę zdjęć zrobiłam niewiele, bo niby komu i czemu mogłabym robić? Pokojowi, wędzonej rybce czy kropelkom deszczu? Nic to. Jedno jest pewne- wypoczęliśmy, pobyliśmy razem i było nam fajnie we czwórkę.  nawet mewy nie chciały za wiele latać Dziękuję Bustani i Ulencji za wyróżnienie, które przekazu

WAKACJE- HURRRAAAA i kubeczki

Szał kubeczkowy wyzwolony przez Haurkę dosięgnął i mnie. Tylko ja mam problem. Namiętnie kupuję kubeczki, kubasy, kubunie gdzie tylko stanę swą subtelną stópką. Zamiast błękitnych delfinków kupuję kubki- taki bzik. Niekoniecznie z nich coś piję, ale są. I kolejny problem do popijania mam kilka ulubionych kubasów. O motylkowym już pisałam, więc powtarzać się nie będę. A to kubeczki: owieczka do herbatki, którą piję tylko w łikendy, gdy jesteśmy wszyscy w domu przy śniadaniu i "kubeczek" do kawy wersja zimowa (tak, tak- jak opony do samochodu). Najbardziej smakują mi płyny w darowanych kubeczkach. A najładniejsze kupuje Meżul. A Wy dziewczynki pijecie coś w kubeczkach? Eewelin, Weddingfairy, Chenia, Snow, Martuchnaj? A to poranny koktajl, bo pewnie niektóre z Was jeżdżą samochodami. A tak na pożegnanie, bo nie będzie mnie przez dwa tygodnie- wakacje, wakacje i jeszcze raz wakacje zostawiam zapachy i kolory, żeby było miło. Idę myć okna, w

przygotowania do wakacji

Gorąco, burzowo, leniwie. Tak na przekór aurze chciałabym porobić to co zaczęte: szafka, ławka i jeszcze raz szafka, ale nic mi się nie chce. Ale co się dziwić jak za oknem takie widoki Na tarasie zadomowiły się zwierzątka z tych drapieżnych, w ilościach wprost oszałamiających Nie patrzą gdzie lecą: czy otworzona buźka czy szklanka martini z miętą. Wpadają gdzie popadnie, nawet biust im nie straszny. Przyzwyczajam się do krzyżaków. Wmawiam sobie, że to pożyteczne stworzonka bo i muszki, i komary, i biedronki, i bąki przygarną do siebie i zaopiekują się. Na szczęście nie wchodzą do domu, bo nie byłabym już taka tolerancyjna. Codziennie są coraz większe i większe. W dzień nie widać a w nocy niech robią co chcą. Byle nie w domu. Brrrr. Malowałam na taras "szafkę" i skrzynię na bałagan. Zabejcowałam poszczególne części i teraz dół do skrzyni nie chce wejść. Mam skrzynię bez podłogi. Mężul się kiedyś ulituje to przytnie. Mam nadzieję. Następ