Po 10 latach nie dotykania, nie myślenia, bez tęsknoty z jednej i drugiej strony postanowiłam przypomnieć o sobie i sobie.
Zabrzmiało to jakbym mówiła o swojej dawnej miłości i coś w tym jest.
Będąc małoletnią często zajmowałam czas właśnie nimi. Mniej było rozrywek, człowiek a dokładniej ja musiałam zająć sobie ręce. I tak się poznaliśmy. Na początku było trochę drętwo, gdzieś usłyszane wskazówki- pomagały i nie. Na szczęście w tych czasach można było pójść do księgarni kupić naprawdę dobry podręcznik i nauczyć się wszystkiego co się chciało. Wydaje mi się, że dawniejsze książki były o niebo lepsze. Teraz gdy przeglądam poradniki na ten temat to wydaje mi się że adeptów tej sztuki traktuje się jak półgłówków, ale to jest tylko moje zdanie.
Swego czasu w kioskach można było kupić co najmniej 3 tytuły miesięcznie i to w języku polskim. Potem jakby wszystko zeszło do podziemi, może brak popytu? Nie wiem.
Chyba jeszcze nie powiedziałam o co chodzi, no to mówię. Chodzi o druty i dziewiarstwo.
Tak, tak minęła dekada od naszego ostatniego spotkania. A robiło się wiele różności od moherowych berecików zacząwszy po swetry, rękawiczki, po spodenki i kombinezony dla najmłodszych. Pewnie mi nie uwierzycie bo nie mam zdjęć, ale wtedy jakoś nie myślałam przyszłościowo. Zostały mi tylko rzeczy po Starszym- kombinezon i sweterek, do którego były spodenki na szelkach i berecik.
Jeszcze mam sweterek i poszewkę na podusię z chrztu naszej Gwiazdy, które na szydełku zrobiła moja Babcia
Nie odziedziczyłam po Babci talentu do szydełkowania. Nadmienię tylko, że nasza Babcia wszystko robi z głowy bez zapisów, wzorów. Ot taki geniusz.
Dzieciaki będą miały miłe pamiątki.
Oki, na tym sentymentów koniec.
Dawniejszy bzik wziął znowu nade mną górę i postanowił się uzewnętrznić. Niestety jest także to, że mam pewien problem. Otóż przeważnie wszystkie rzeczy, za które się biorę wychodzą za duże. O ile z dziecinnymi ciuszkami to nie problem- kiedyś dorosną do nich, o tyle dla mnie już jest. Nie minęło mnie i tym razem. Sweterek robiony na rozmiar 36 trafił do Bratowej rozmiar 40. Ciekawe gdzie się zakotwiczy na stałe.
Piękny czerwony moherek. Na szczęście zostały mi jeszcze motki. Nie wiem jak Wy, ale ja mam manię kupowania większej ilości.
dla zainteresowanych- wzór to pojedynczy ryż.
Pozostałe motki połączę z czarnym i zrobię szal. Jest bezpieczne, bo nigdy nie będzie za duży.
Teraz jestem na etapie robienia poszewki na poduszkę. Idzie jak po grudzie. Cienka włóczka, druciki nr 2,5- wiele filmów przede mną (lubię robić podczas horrorów).
Właśnie gotuję rosół z kury, będzie gotowy wieczorem, więc jeśli któraś z Was będzie przejazdem to zapraszam. Od razu uprzedzam nie mam domowego makaronu!.
Zdradzę Wam pewną tajemnicę- zamiast selera - bulwy dajcie seler naciowy- smak jest zupełnie inny, niepowtarzalny, bardziej radosny i żywszy.
Ach zapomniałabym! Mamy nowe zwierzątko w domu! Dla potrzeb dziecięcych ma na imię Jerry.
Zauważyłam dopiero, gdy zostawiła połowę cukierka. Najpierw pomyślałam, że nasza Gwiazda wyrzuciła, ale żeby na parapet? No i nie pasowały mi ślady ząbków- Gwiazda ma większe. Po nitce do kłębka (że tak zostanę w temacie) doszłam do papierków pociętych małymi ostrymi ząbkami. Jakbyście jeszcze się nie domyśliły - MYSZ. Od wczoraj mamy polowanie. Jest sprytna. I tutaj pewnie narażę się tym, które kochają zwierzątka- omija pułapki (tak nastawiliśmy pułapki). Jakoś nie mam ochoty budzić się z odchodami na twarzy. Sory. Kiełbaska, chlebek znika z pułapek, które pozostają nienaruszone.
I tym optymistycznym akcentem zakańczam. Idę zebrać szumowiny z rosołu.
Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Na dziś to tyle. Pa.Pa.
Zabrzmiało to jakbym mówiła o swojej dawnej miłości i coś w tym jest.
Będąc małoletnią często zajmowałam czas właśnie nimi. Mniej było rozrywek, człowiek a dokładniej ja musiałam zająć sobie ręce. I tak się poznaliśmy. Na początku było trochę drętwo, gdzieś usłyszane wskazówki- pomagały i nie. Na szczęście w tych czasach można było pójść do księgarni kupić naprawdę dobry podręcznik i nauczyć się wszystkiego co się chciało. Wydaje mi się, że dawniejsze książki były o niebo lepsze. Teraz gdy przeglądam poradniki na ten temat to wydaje mi się że adeptów tej sztuki traktuje się jak półgłówków, ale to jest tylko moje zdanie.
Swego czasu w kioskach można było kupić co najmniej 3 tytuły miesięcznie i to w języku polskim. Potem jakby wszystko zeszło do podziemi, może brak popytu? Nie wiem.
Chyba jeszcze nie powiedziałam o co chodzi, no to mówię. Chodzi o druty i dziewiarstwo.
Tak, tak minęła dekada od naszego ostatniego spotkania. A robiło się wiele różności od moherowych berecików zacząwszy po swetry, rękawiczki, po spodenki i kombinezony dla najmłodszych. Pewnie mi nie uwierzycie bo nie mam zdjęć, ale wtedy jakoś nie myślałam przyszłościowo. Zostały mi tylko rzeczy po Starszym- kombinezon i sweterek, do którego były spodenki na szelkach i berecik.
Jeszcze mam sweterek i poszewkę na podusię z chrztu naszej Gwiazdy, które na szydełku zrobiła moja Babcia
Nie odziedziczyłam po Babci talentu do szydełkowania. Nadmienię tylko, że nasza Babcia wszystko robi z głowy bez zapisów, wzorów. Ot taki geniusz.
Dzieciaki będą miały miłe pamiątki.
Oki, na tym sentymentów koniec.
Dawniejszy bzik wziął znowu nade mną górę i postanowił się uzewnętrznić. Niestety jest także to, że mam pewien problem. Otóż przeważnie wszystkie rzeczy, za które się biorę wychodzą za duże. O ile z dziecinnymi ciuszkami to nie problem- kiedyś dorosną do nich, o tyle dla mnie już jest. Nie minęło mnie i tym razem. Sweterek robiony na rozmiar 36 trafił do Bratowej rozmiar 40. Ciekawe gdzie się zakotwiczy na stałe.
Piękny czerwony moherek. Na szczęście zostały mi jeszcze motki. Nie wiem jak Wy, ale ja mam manię kupowania większej ilości.
dla zainteresowanych- wzór to pojedynczy ryż.
Pozostałe motki połączę z czarnym i zrobię szal. Jest bezpieczne, bo nigdy nie będzie za duży.
Teraz jestem na etapie robienia poszewki na poduszkę. Idzie jak po grudzie. Cienka włóczka, druciki nr 2,5- wiele filmów przede mną (lubię robić podczas horrorów).
Właśnie gotuję rosół z kury, będzie gotowy wieczorem, więc jeśli któraś z Was będzie przejazdem to zapraszam. Od razu uprzedzam nie mam domowego makaronu!.
Zdradzę Wam pewną tajemnicę- zamiast selera - bulwy dajcie seler naciowy- smak jest zupełnie inny, niepowtarzalny, bardziej radosny i żywszy.
Ach zapomniałabym! Mamy nowe zwierzątko w domu! Dla potrzeb dziecięcych ma na imię Jerry.
Zauważyłam dopiero, gdy zostawiła połowę cukierka. Najpierw pomyślałam, że nasza Gwiazda wyrzuciła, ale żeby na parapet? No i nie pasowały mi ślady ząbków- Gwiazda ma większe. Po nitce do kłębka (że tak zostanę w temacie) doszłam do papierków pociętych małymi ostrymi ząbkami. Jakbyście jeszcze się nie domyśliły - MYSZ. Od wczoraj mamy polowanie. Jest sprytna. I tutaj pewnie narażę się tym, które kochają zwierzątka- omija pułapki (tak nastawiliśmy pułapki). Jakoś nie mam ochoty budzić się z odchodami na twarzy. Sory. Kiełbaska, chlebek znika z pułapek, które pozostają nienaruszone.
I tym optymistycznym akcentem zakańczam. Idę zebrać szumowiny z rosołu.
Dziękuję za odwiedziny i komentarze. Na dziś to tyle. Pa.Pa.
No to masz i tak lepszy talent ode mnie :-)))
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZawsze podziwiałam takie piękne dzierganie:), moja mama ma ten talent, a ja już nie! Piekne pamiatki z tych Twoich robotek:)
OdpowiedzUsuńbuziaki
moje naiutkowo
ciekawe, czy będą chcieli, jak nie to ja będę miała co wspominać:) cmoki:***
Usuńhaaa gratutluje myszy zrob z niej sobie portwelik haaaa zartuje oczywiscie:*****
OdpowiedzUsuńNaprawde zrobilas tego pajacyka z pierwszego rzedu,siwetny,ja na drutach troche potrafie,ale spodenki i pajacyk za trudne dla mnie:***.................na szydelku tez troche potrafie tez robie z glowy ,lub tak jak widze samouczki i nne opisy sa dla mnie za trudne heeeee..........................buziczki zostawiam mala mla:***
żesz, lepiej niech ją Meżul schwyta, bo ja pewnie nawet z tą pułapką nie dałabym rady wyrzucić!
UsuńTak, tak kiedyś miałam zacięcie:****
z pierszego zdjecia chcialam napisac,ach ja to tak zawsze........................:P
OdpowiedzUsuńojtam, ojtam wiadomo o co chodzi:))))
Usuńale zdolna jesteś :)) ja szaliku na Pracę Technikę nie umiałam zrobić :-))) pamiętam jak mnie Pani Z. moja nauczycielka od tępaków wyzywała :D :)))
OdpowiedzUsuńbuziaki
ach te dawniejsze podejście pedagogiczne- mnie w ząb nic na szydełku nie wychodziło, sorry - umiałam robić łańcuszek
UsuńKochana zaraz sie zjawiam na rosolek...;) moze byc bez makaronu domowego;)
OdpowiedzUsuńSweterek czerwono niebieski- superowy - alez Ty masz wiele talentow kochana...:)
A mysz....moze chwilowo sie zatrzymala u Was jak w hotelu i sobie niedlugo pojdzie....byle nie wrocila i nie przyprowadzila z soba kolezanek...;)
Ja do myszy sentymentow nie mam, ale do chomiczkow tak...Mialam ich kilka -kochane stworzonka..:)
Buziolki:)
wpadaj, wpadaj kochana! a załapiesz się na mielonego prosto z pateli i jajo sadzone o fasolce szparagowej nie wspomnę!
UsuńNo właśnie, boję się, że będzie ta MYSZ imprezować u nas, bo my raczej z tych otwartych- frontem do gości- innymi słowy- jak już przyszli to niech będą (żarcik taki). :***
no to ja tez wbijam na rosołek....umęczona jestem ostatnimi dniami trochę bym odpoczęła ....jak widzę moja kochana jesteś multitalet szacun ogromny bo ja to raczej z tych co nie potrafią za dużo.....buzi...
OdpowiedzUsuńwpadaj ze swymi szczęściami! cmoki :****
UsuńWydaje mi sie ze kiedys ludzie zyli wolniej i spokojniej i mieli na wszystko wiecej czasu.
OdpowiedzUsuńZ myszami tez mam spory problem, ale lapki byl nie polozyla, bo potem nie mialby kto tego sprzatnac;)
Rosolek dobry tez bym zjadla, chyba musze ugotowac :) Smacznego!
na rosołek zapraszam, co do myszek tez nie dałabym rady jej wyrzucić, ale tak musi być, nie ma to, tamto. jej miejsce jest na dworzu, skoro tego nie rozumie-sorry gregory, pozdrowionka:)
UsuńTalenciarka- już widzę, jak jesiennymi wieczorami siedzisz w fotelu i czarujesz szalik. Ciekawa jestem Twoich wytworów. Ja na drutach nie robiłam...już chyba od 20 lat...Może mnie zainspirujesz?... i będziemy razem dziergać :)
OdpowiedzUsuńw sumie możemy posiedzieć razem w fotelach, jak chcesz możesz w tym czasie robić swe niesamowite poduchy :)))
UsuńTak,tak moja babuńka kiedyś też robiła dla nas cudne rzeczy-sukienki nawet!!!Nauczyła mnie wtedy paru rzeczy,coś robiłam,ale dziś już nic nie pamiętam :)Czerwony sweterek śliczny :) Pozdrawiam D.
OdpowiedzUsuńBabcie są nieocenione w tych rzeczach. kolor w rzeczywistości jest ładniejszy, pozdrowionka:*
UsuńKochana piękne ubranka wydziergałaś, podziwiam!!! ja dzis własnie zakupiłam, po szydełku czas nauki na drutach, marne sa me początki...sie okaże czy nie trafi mnie szlag;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
pewnie Ci się uda, wydaje mi się, że druty są łatwiejsze, wszystkie oczka na drucie- nic się nie gubi, etam łatwiej i basta:)))) i poradzisz sobie na pewno:*
UsuńBea... Talent do takich cudów przychodzi z wiekiem i doświadczeniem, czekaj cierpliwie ;)))
OdpowiedzUsuńTeż miałam TAAAKIE BABCIE, i pracuję nad tym, by ich mistrzostwu dorównać ;)))
Tylko ja się złapałam za narzutę "granny squer" z chyba 800 kwadracików, bo materac wielki mamy jak nie wiem ;)))
szydełko odpada zupełnie, to nie moja bajka!:)
UsuńWow kombinezonik rzuca na kolana :) Zdolniacha :) Szkoda, że na rosołek nie po drodze, spróbuję kiedyś z selerem naciowym :) To ja chyba barszczyk jutro zrobię... :)
OdpowiedzUsuńspróbuj kochana, naprawdę jest inny smak- ja wolę taki, tylko nie dawaj za dużo , 2 łodygi wystarczą na duży garnek pozdrowionka:***
UsuńPiękne pamiątki. Bardzo ładny wzór. Na szydełku coś tam czasem robiłam, ale na drutach jeszcze nie.Natomiast ściegi podstawowe opanowałam i pamiętam do dzisiaj:)Nigdy nic nie "uwięzłam" /tak mówiła moja babcia/:)))
OdpowiedzUsuńto jak z jazdą na rowerze- się nie zapomina pozdrowionka:)
Usuńpodziwiam, bo moje spotkanie z drutami wyglądało tak, że szalik robił się coraz węższy i bardziej zbity, w końcu nawet druta nie można było wetknąć :)
OdpowiedzUsuńrozbawiłaś mnie swoją historią, ale ja też miałam śmieszne początki z dziesięciu oczek zostało cudem 4 i nie umiałam ich zakończyć. pozdrowionka:)
Usuńzazdroszczę, że możesz robić na drutach i nie patrzeć na to co robisz... przede mną druga droga i dłubanie swetra na 2,5... niestety bez dodatkowych atrakcji, no może poza słuchaniem muzyki :D
OdpowiedzUsuńjakoś trzeba umilać sobie szycie :)
UsuńAle ubranka wyczarowałaś!!!! Wow, pięknie!!!! Ja nawet nie potrafię drutów w ręku trzymać a co dopiero takie czary mary!!!!
OdpowiedzUsuńMYSZ - brrrryyyyy, mój Orek miałby ubaw!!!!
Rosołek ugotuję jutro, tak mi smaczka narobiłaś!!!! ;)
Buziaki
Rosół jest dobry na wszystko, nawet na biegającą po nocy mysz, pozdrowionka:**
UsuńI to ma być TA,CO NIC NIE WIE?? Kobieto masz tyle zdolności,że głowa mała.Sweterki,kombinezony super!!
OdpowiedzUsuńmiałam, może, ale to było dawniej, widziałaś ostatni sweterek? - daje wiele do myślenia , buziaki:***
UsuńKiedyś takie właśnie zwierzątko wpakowało się do jednego z butów mojej mamy i postanowiło tam sobie dokończyć żywota. Możesz sobie wyobrazić, jaka była reakcja, kiedy mama chciała założyć buta na nogę i nie spodziewała się takiej niespodzianki ;-)
OdpowiedzUsuńChciałabym umieć dziergać na drutach i szydełkować, ale w tej kwestii jestem totalnym beztalenciem :P
Kolorek motków super! Uwielbiam taką czerwień.
nasza lokatorka dopełniła dziś rano na parapecie. pewnie miała tam domek- pomiędzy oknem a blatem kuchennym.od roku jest tam szpara, którą nie ma kto zakleić (?), może dzięki niej to się w końcu stanie? a swoją drogą ciekawe ile jeszcze tam ich jest. może jestem przewrażliwona, ale ciągle słyszę jakieś szmery.
UsuńTwoja historia - brrrr wstrząsnęła mną, mam tak samo z butami na początku sezonu, myślę, że mogą tam się gnieździć pająki~~~~
I Ty w opisie bloga umieściłaś słowa, że nie masz talentów... a ja widzę talentów co nie miara. Z chęcią bym kilka przygarneła. ;)
OdpowiedzUsuńpróbuję, kochana próbuję, czasami coś wychodzi a czasami niestety nie :))))
Usuńbierz cokolwiek tylko chcesz:)
Podziwiam, że chuć po 10 ale wróciłaś, ja jakoś nie mogę się zebrać, a kiedyś dziergałam z wzorów Burdy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ja mam jeszcze verenę i sandrę z dawnych czasów pozdrowionka:)
UsuńJa też trzymam takie pamiątki...No ale twoje łapki są zdolne i ta chęć powrotu do robótek...gratuluję ...Cieplutkie pozdrowienia pa...
OdpowiedzUsuńcmoki kochana, ciepłe cmoki:****
Usuńte białe wdzianka śliczne :)
OdpowiedzUsuńps. moja Babcia dzierga i w dzieciństwie odziewano mnie niemal całą w wełnę - od skarpetek po czapkę ;>
ja się nie dawałam, może to był błąd? pozdrowionka:)
Usuń