Łakomstwo.
To ciężka przywara.
Nie daje spokoju, kręci w nosie, oczu nie można oderwać od przedmiotu pożądanego.
A jeszcze gdy to łakomstwo ma lat 6 i jest łasuchem to nie da rady się powstrzymać.
I tak oto z chatki z piernika zostało to co nie da się opisać słowem.
Oczęta patrzyły się żarłocznie, paluszki delikatnie odrywały lukier, usteczka cicho mówiły:
"jestem w piernikowym raju" i "chyba nie zasnę, tak mi ten piernik pachnie".
Powolutku, powolutku gdy nikt nie patrzył zniknęły okiennice, bałwanek na ganku, choinka oparta o domek.
Delikatnie skubany dach nie wytrzymał presji otoczenia i został w malutkich rączkach.
A potem w buzi się rozpłynął.
Co było robić.
Oficjalne pozwolenie na rozbiórkę musiałam wydać.
Chatka dzień w dzień staje się mniejsza, uboższa.
Bardziej przypomina ruinę chatki Baby Jagi, niż świąteczny domek.
I tylko radość w oczach błękitnych jest co dzień większa i większa.
Czyż nie o to chodzi w te święta?
To ciężka przywara.
Nie daje spokoju, kręci w nosie, oczu nie można oderwać od przedmiotu pożądanego.
A jeszcze gdy to łakomstwo ma lat 6 i jest łasuchem to nie da rady się powstrzymać.
I tak oto z chatki z piernika zostało to co nie da się opisać słowem.
Oczęta patrzyły się żarłocznie, paluszki delikatnie odrywały lukier, usteczka cicho mówiły:
"jestem w piernikowym raju" i "chyba nie zasnę, tak mi ten piernik pachnie".
Powolutku, powolutku gdy nikt nie patrzył zniknęły okiennice, bałwanek na ganku, choinka oparta o domek.
Delikatnie skubany dach nie wytrzymał presji otoczenia i został w malutkich rączkach.
A potem w buzi się rozpłynął.
Co było robić.
Oficjalne pozwolenie na rozbiórkę musiałam wydać.
Chatka dzień w dzień staje się mniejsza, uboższa.
Bardziej przypomina ruinę chatki Baby Jagi, niż świąteczny domek.
I tylko radość w oczach błękitnych jest co dzień większa i większa.
Czyż nie o to chodzi w te święta?
Ja się nie dziwię, sama bym zeżarła ;-), Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że było dobre ;)
OdpowiedzUsuńaaaa ja chce resztki ;) !
OdpowiedzUsuńhihi:) usmialam sie ;) sama bym pozarla ...;)
OdpowiedzUsuń:))) mnie też rozbawiła opowieść:)))
OdpowiedzUsuńAle nie dziwię się bo wyglada apetycznie...tylko palce lizać:)
Hahahaha Beatko ja się wcale nie dziwię,bo ja też wytrzymać nie mogę jak słodycze na horyzoncie :P Najważniejsze,że pyszne i radość dziecka widać a do świąt zrobisz nową chałupkę :)
OdpowiedzUsuńO to chodzi! Przecież po świętach byłaby "chałupa" zakurzona,a tak zjedzona i radocha wielka.
OdpowiedzUsuńhihi dobrze że nie słychać krzyku "zostaw to na święta !" hahaha ja pamiętam jak nas babcia goniła od smakołyków właśnie z takim hasłem :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
I po domku z piernika ...
OdpowiedzUsuńWyglada apetycznie,wiec znika moment:))
OdpowiedzUsuńChyba masz myszki....Buziaki pa....
OdpowiedzUsuńmusiał fantastycznie pachnieć:)
OdpowiedzUsuń:)))) no nieźle i jak się tu oprzeć pokusie:)))
OdpowiedzUsuńRobi apetyt, nie ma co:)))
Pozdrawiam serdecznie!
Ubawił mnie ten post do łez:)
OdpowiedzUsuń