dzięki przemiłej Kasi,
co to cierpliwością okazała się wielką, że
kiedyś bardzo dawno temu zasypywałam Was zdjęciami pierdółek.
I nie zrobione były z włóczek!
Spojrzała na dawne koniki i zażyczyła sobie- z minimalną ilością brokatu.
Cóż- minimalizm w brokacie.
Dla mnie to nie lada wyzwanie, bo brokatować to ja lubię i to bardzo,
i zupełnie nie czuję umiaru i przesady.
Powoli, bardzo powoli,
by nie uronić choćby jednego okruszka więcej, spadały migotliwe płatki na wierzchowce.
Z duszą na ramieniu wysłałam zdjęcia do Cierpliwej Kasi...
Oczekiwanie na decyzję i myśli,
że może za dużo i błysku i brokatu i że się nie spodobają,
I ufff...
Rumaki stoją już na półeczce u Cierpliwej, Zadowolonej Kasi.
Dziękuję Ci, że mogłam sobie przypomnieć jak to miło być upaćkanym w farbie
i jeszcze dać komuś radość.
Dziękuję za miłe odwiedziny i komentarze.
Super, że Panie Jesienne mimo aury już wiosennej przybywają na candy.
Miłego tygodnia!!!
Rumaczki pierwsza klasa !!! a brokatu nigdy za wiele :-) jak juz brokacic to na calego !!
OdpowiedzUsuńLubie brokat,a koniki urocze:))
OdpowiedzUsuńI można z małą ilością brokatu? Można! Jeszcze raz takie zrobisz i będziesz wyleczona hahaha :)))))
OdpowiedzUsuńBuziak niedzielny
Efekt fantastyczny. Mniej znaczy więcej ;) Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuń"Superancko" wyszło....Buziaki pa...
OdpowiedzUsuńKoniki są piękne. Ni dziwię się, że się spodobały! I absolutnie nie sa zbyt świecące, są idealne!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam niedzielnie, Ania
oh i ah !
OdpowiedzUsuńPrzy takich szarościach za oknem, nawet wiecej niż troszkę brokatu jest mile widziane :)
OdpowiedzUsuń