Obiecałam to dotrzymuję - słowa ma się rozumieć. Trzeba się wytłumaczyć po co ja te kwiaty robiłam. Robiłam je po to by zrobić kolejne, ale już potrzebne. Potrzebne dla Naszej Gwiazdy. Dziecko chciało ponczo, bo nazwa się spodobała. Nie miała zupełnie pojęcia z czym to się je. No to pokazałam. Oczywiście w raźnych podskokach i z uśmiechem na usteczkach usłyszałam: "tak, mamusiu najukochańsza, bardzo chcę poncza!" ostatnie słowo oryginalne. I co "najukochańsza mamusia" miała zrobić? Myk, myk wełenkę z moherkiem kupiła i... i stop. Drutów na żyłce zapomniałam kupić. Poszperałam w przepastnym archiwum gazetowym i wydostałam bardzo prosty w obsłudze model na druty zwane prostymi. (Moje takie nie są. Kiedyś usiadłam na jednym. Chińskie "s" to przy nim prostota.) Dwa zszyte prostokątny. Ale żeby nie było tak łatwo musiałam pierwszych kilka spruć. Znudziło mi się prucie, no bo ileż można! Teraz, albo nigdy! Prosty wzór, ale nie za prosty, mniejsze druci...
galeria-splot.pl zaprasza