Wracając swego czasu ze sklepu, a był to padający, śnieżny dzień, zasapałam się nieco.
I się bardzo wkurzyłam! Do tego stopnia, że zadzwoniłam do Mężula z postanowieniem poprawy i nakazem, no dobra prośbą, by kupił mi stepera. A, że walentynki były najbliższym pretekstem to zażyczyłam sobie bez cienia pruderii ten przedmiot w prezencie. Zdziwił i ubawił się nieco, ale dokładnie wypytał się o co mi chodzi. Muszę nadmienić, że w domu mamy już rowerek stacjonarny i w żaden sposób nie chce sam z siebie działać. Tak jakoś nie po drodze mi do niego.
Wczoraj z triumfem na twarzy a z pudłem w rękach wszedł był mój Walentynek i oprócz róży dał mi to:
Zielony- kolor nadziei :)))))
Od razu wszyscy wypróbowali, zachwyceni zjedli obiad, a ja przez ten czas korzystałam z szarych komórek, przypominając sobie to co kiedyś, gdzieś tam w zamierzchłej przeszłości usłyszałam.
I tak oto powstał projekt o wdzięcznej nazwie "smukłakura". Wiem, że trochę na wyrost, ale inne nazwy były już zarezerwowane.
Amerykańscy lekarze wymyślili, że przeciętny człowieczek powinien codziennie ruszać się nie więcej i nie mniej niż 30 minut. Raz żeby nie popaść w nałóg przebywania na siłowniach ( a są tacy) , dwa - jak wiadomo jest tam dużo otyłych i taki intensywny ruch mógłby im zrobić więcej szkody niż pożytku.
Chętnie to podłapałam , bo oczywiście odchudzanie odchudzaniem, ale nie ma co przesadzać.
Pierwszy punkt projektu to:
I.
codziennie 30 minut ruchu razem z rozgrzewką;
na początek może to być podzielone na 2 części.
Potem to już same takie smaczki, które pomogą (mam nadzieję) w rygorze ćwiczeń.
Wiadomo, że teraźniejsze przyrządy do katowania pokazują nie tylko czas, ale i ilość kroków, mierzą puls, pokazują ile kalorii się spaliło. Choć to ostanie jest takie trochę orientacyjne, bo wiadomo, że każdy inaczej reaguje na ruch. Jedni spalają szybciej inni wolniej. Ale wzięłam i to pod uwagę.
II.
w każdej z części nie może być spalonych mniej niż 200 kcal.
Jeśli macie ochotę to możecie się podłączyć do projektu. Wymyślcie sobie jakiś 30 minutowy program ruchowy i przestrzegajcie go przez tydzień. Nie musi to być nic wielkiego. Wystarczy lekka gimnastyka rano i wieczorem. Cokolwiek chcecie.
A ja na tą okoliczność zakupiłam rano sobie jagodziankę z bitą śmietaną :)
idę się rozgrzać i wskakuję na stepera:)))))
czego i Wam życzę!
dziękuję za odwiedziny i komentarze. Pa.Pa
Smukłakura jest genialna!!!!!!
OdpowiedzUsuńDobrze, ze się cieszysz, ja bym się wściekła, hihi..:P że niby niesmukłakura jestem???:P))))
ściskam i życzę wytrwałości ****
trzeba przyjmować wszystko z pokorą :*
UsuńŚliczny , nawet fajnie na nim poćwiczyć.
OdpowiedzUsuńTyle ,że ja mam dom i schody góra dół góra dół...
Za nic nie mogę przytyć :-)))
ach, żeby to było proste:)
UsuńPrzede wszystkim wytrwałości! :)
OdpowiedzUsuńna tydzień dam radę! (chyba) :)))
UsuńNazwa jest genialna!!! Opatentuj to:)
OdpowiedzUsuńJa do takich maszyn się nie nadaję, nie mam siły zaparcia...
zaparcie się by znalazło.
UsuńW ciąży jeździłam na rowerku stacjonarnym codziennie przez godzinę- i dzięki temu nie bolał mnie kręgosłup. A teraz nie mam "siły podparcia" :)
:))))
OdpowiedzUsuń:) myślisz?
Usuńsmukla kura haaa,dobre:P............taki godzinny spacerek dziennie tez bedzie sie liczyl:P..bo ja sobie taki od czasu do czasu serwuje,kiedy np.cebuli w domku nie ma hiii
OdpowiedzUsuńliczyć się będzie gdy codziennie będzie :***
UsuńHmmm, ja chyba jednak pognam do pobliskiego parku:)))
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze, a jagodzianką mi smaczku narobiłas:)))
ja wolę nie :)))
UsuńA ja wracam do domku jutro i zaczynam cwiczyc ... :))) ruch idzie w ruch :)))
OdpowiedzUsuńto jest nas już dwie:)))
UsuńJa uwolniłam się od zadyszki poprzez spacery z psem. Dzięki niemu nauczyłam się naprawdę szybko chodzić, bo trudno się nie nauczyć, kiedy dwadzieścia parę kilo ciągnie przed siebie byle dalej :-) Teraz pokonanie drogi do pracy skróciło się czasowo o prawie 10 minut :-) I choć przez zimę nie chodzę na spacery, bo ślisko, to na wiosnę znów zamierzam wznowić takie treningi i już się ich doczekać nie mogę. A do innej aktywności zmusić się nie potrafię, choć wiem, że by się przydało i nie chodzi tu o zrzucenie kilogramów, ale o rozruszanie się.
OdpowiedzUsuńAle prezent fajny dostałaś :-) Kiedyś coś takiego próbowałam ogarnąć u koleżanki i zakwasy niezłe miałam następnego dnia, więc działa taki trening na pewno. Życzę Ci Beciu wytrwałości i trzymam kciuki, żeby się udało plan w życie wcielić :-)
widziałam Twego psa, toż to brytan. Jak Ty sobie z nim dajesz radę, taka kruszynka?
UsuńMam nadzieję, że na tydzień samozaparcia starczy :)))
I na brytanów są sposoby ;-) Trzeba tylko wybrać odpowiednie rozwiązanie :-)
UsuńGratuluje i zycze wytrwalosci! Ja ostatnio zapisalam sie wlasnie na silownie (gym) ;) staram sie chodzic w miare regularnie i juz widze pierwsze efekty, mam nadzieje ze uda mi sie utrzymac ten trend;) Wizyta zajmuje mi tam zazwyczaj 2h, ale ten czas jakos tak szybko tam mija :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
trzyma ciągle kciuki!!! niestety nie mam dwóch godzin na zbyciu, ale 2 razy po 15 minut się znajdzie :)))
Usuńohohoho powodzenia życzę :)))
OdpowiedzUsuńmiałam rower stacjonarny , ale tak jak Tobie nie po drodze mi był.... ,a zreszta po piuruetach na łyżwach skonczyłam z strzaskanym kolanem i za długo to na rowerze nie pojeżdżę ....a to Ci mam wymówke ;) więc rower zawadzał i go sprzedałam taaaa
a czy spacer 30 minutowy możemy zaliczyć ;pppp
Ag
każda wymówka dobra!!! spacer- no pewnie, że tak! ważne by się rozruszać :)))
Usuńmam taką maszynę ... stoi i się kurzy ...:/ Powodzenia Tobie życzę
OdpowiedzUsuńp.s.ja zaczęłam chodzić na aerobik ... zobaczymy
u mnie kurzy się rower,
Usuńkiedyś też chodziłam na aerobic- pół roku, aż mi się znudziło,
trzymam kciuki :)))
Trzymam kciuki, trzymam, choc mój steper tez się kurzy w garażu - przerzuciłam sie na zumbę, ale co racja to racja, każda forma ruchu jest dobra:-)
OdpowiedzUsuńna tydzień samozaparcia mam nadzieję, że wystarczy, a co będzie potem zobaczymy:)
Usuńhaha, no to Kochana silna bądź, i wytrwała :) ja noszę się z zamiarem zakupu rowerka stacjonarnego, ale nie wiem, czy po tygodniu nie znajdzie się w piwnicy, bo wadzić będzie ;)
OdpowiedzUsuńrowerek też mam- stoi samotnie :)
UsuńSwietna nazwa - dopinguje!
OdpowiedzUsuńU mnie i steper i orbitrek stoją kurzą się i zawadzają w sprzątaniu, za to z Ewką Chodakowską ostatnio ostro się ruszamy:)))
Wytrwałości w postanowieniach:))))
i Tobie również :)))
UsuńNo to trzymam kciuki...ruch to dobra rzecz...choćby dla poprawy nastroju...niestety niekonsekwentna jestem, brak mi mobilizacji...z takim sprzętem to co innego;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
też mam problem z konsekwencją, dlatego też wybrałam tydzień nie miesiąc :)))
UsuńSuper prezent, ja się zmobilizować do ćwiczeń nie mogę, rowerek wywiozłam babci, bo ma się ruszać a chodzić nie moze no to jeździ a ciężarków podnosić nie mogę ;( za to spaceruje (czasem) ;) Ale taki przyrząd w domu to by się przydał ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki
na pewno jest wygodniejszy w użyciu i obyciu:)))
UsuńHe he smukłakura - fajna nazwa :)) Życzę powodzenia i wytrwałości w ćwiczeniach :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)))
UsuńMiałam kiedyś takie urządzenie do ćwiczeń, a teraz nie wiem, gdzie go podziałam :/ Ale i tak bym nie miała wytrwałości do ćwiczeń na nim więc nawet go nie szukam. Tobie życzę powodzenia :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:))
UsuńJejku! Jestem w temacie :) Też mam rowerek stacjonarny, zawzięłam się i kręcę już 2 tygodnie po 30 minut. A o steperze też marzę, czuje, że na moje udka to będzie najlepsze. Fajnie, że możesz sobie na nim ćwiczyć, może podzielisz się wrażeniami po pewnym czasie, czy działa, jakie widzisz zmiany, itd.?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
marta
o to super!!! nie jestem sama w cierpieniu;)
Usuńmam zamiar po tygodniu zdać relację czy projekt "działa" :))
Oczywiście życzę powodzenia...Taki prezent to jest to....Wytrwaj w postanowieniach ....Całuski pa...
OdpowiedzUsuńjak się napisało to trzeba wytrwać- taka mała motywacja:***
UsuńHej Baciulka! :D
OdpowiedzUsuńOd razu widać,że wiosna się zbliża,bo wszyscy za odchudzanie się wzięli.Jednym idzie lepiej,innym gorzej ale każdy liczy na CUD...no ja niestety uważam,że cud się zdarzy jak schudnę ;P
Żeby nie było,że tylko tak sobie gadam to chwalę się i sama jeszcze nie mogę uwierzyć w to ale od dwóch tygodni,każdego dnia biegam po 30 minut...i spodobało mi się :))))
Teraz czekam na efekty o ile jakieś w ogóle będą :/
Kochana trzymam za Ciebie i za siebie też kciuki,by te "kury" to były na wiosnę takie smukłe i takie ponętne jak te wszystkie modelki z wybiegu ;P
Cmokam w polika :*
a ja myślę, że już efekty odczuwasz!!!1
Usuńdobrze, żeśmy się wzięły za siebie. nawet minimalny ruch jest bardzo pomocny i chyba nie tylko dla ciała, ale i dla ducha!!
nie lubię biegać- bo mi cycki przeszkadzają :)
a 2 tygodnie to już coś!!! Ja tam wierzę w nas i na pewno damy radę!!!
witaj w klubie "smukłejkury"!!!! cmoki Beciu :****