Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2013

wcześniak walentynkowy

Słowo się rzekło to i pokazuję serducha. Pamiętacie jak pisałam, że mam tysiące gipsowych serduszek? Jak nie, to nie. W każdym razie mam. Miały być trochę czerwone, białe, ale że Gwiazda też malowała to powstały różowe. Takie kiczowate słodziaki. Wiszą sobie na gałązkach poświątecznych. Jak przestanie tak wiać to może pokuszę się już o bardziej wiosenne. a tu pani sówka - też poświąteczna i tak sobie wiszą razem z czarnymi i szarymi. I dzięki temu , że sobie tak wiszą, to wpadł mi pomysł na wianek okienny. Zaróżowiło się na przedpokoju, aż strach. A ja nie jestem entuzjastką różu. Czegóż się nie robi dla innych. Żeby nie było tak różowo- A tak na marginesie już wielkim- gdzie wpadają Wam do główek najciekawsze, najbardziej niemożliwe pomysły? Mnie pod prysznicem. Czasami to sama siebie zadziwiam.  Ostatnio... no dobra to będzie na kolejne spotkanie. I tym optymistycznym akcentem zakańczam.

post bez hiacyntów

Bardzo dziękujemy ja i Nasza Gwiazda za miłe słówka. Temperatura opadła, jest na poziomie- podgorączkowym, zaczyna się kaszel, ale mam nadzieję, że nie przeobrazi się w coś trudniejszego do wyleczenia. Syropki są brane więc będzie OK. A ja na przekór wszystkim "hiacyntolubnym" mam to: Tak, tak - pierwiosnki. Pachną pięknie, tak fiołkowo. Co jest konieczne dla kontrastu - olejek kamforowy unosi się w pokoju. W związku z tym, że dziecko się trochę nudziło, gdy stało się przytomne zmalowałyśmy serca- są różowe- Walentynkowe. Ale o tym później. Pokażemy następnym razem. Jak widać zrobiłyśmy coś razem mimo choroby. I to się liczy. Dziękuję za odwiedziny i miłe komentarze.  Pa.Pa.

a miało być tak pięknie

Miło mi, nawet bardzo, że skrzyneczka się spodobała.  Oj biedna jest ona, biedna. Pochodzi  z rodziny: "a może spróbuję tego", czyli jest króliczkiem doświadczalnym. Na razie zostawiam ją w spokoju. Będę pastwić się nad serduchami. Jeżeli uda mi się oczywiście.  Bo i stąd tytuł posta: miało być pięknie a jest.... Zaczęły się ferie. Starszy wyjechał na obóz piłkarski. A ja chciałam spędzić trochę babskiego czasu z Naszą Gwiazdą. Wiecie- sanki, maseczki, fryzurki, zabawy i takie tam. Tylko że, się nam trochę zepsuło. Od wczoraj Gwiazda chora. Temperatura jak na kreskówkach- rozbijała termometr, nie pomagały ani lekarstwa ani okłady. Dziś bolące gardło i temperatura do zbicia- na szczęście. Więc zamiast zabaw mamy szpital. Oglądamy cały dzień "Koziołka Matołka". Wieczorem czytamy "Koziołka Matołka". Może to rodzinne, bo Starszy gdy był w wieku Gwiazdy też  go uwielbiał. Dzięki temu, że czytałam co wieczór nauczyłam się go na pamięć! Przyjemne z p

skrzyneczka

Opowiem Wam historię.  Pewnego dnia młody chłopiec dał drewnianą szkatułkę dziewczynie. Niby nic wielkiego, zwykła drewniana szkatuła jakich wiele. Trafiła jednak do dziewczyny romantycznie zakochanej w romantycznym młodzieńcu. Niestety rodzina dowiedziała się o zakazanej miłości.  Znalazła dla niej dobrą partię. Niedługo potem dziewczyna w białej sukni brała ślub z bogatym mieszczaninem.  Nie mogąc przekonać się do męża ciągle myślała o swym ukochanym. Nieszczęśliwa miłość jak choroba wyjadała duszę dziewczyny.  Została jej tylko ona, pamiętająca ich spotkania, pocałunki i listy.  Dziewczyna coraz częściej zamykała się w swoich wspomnieniach. Szkatułka zaczęła się zmieniać. Z bieli zmieniła się w czerń- tak jak myśli dziewczyny. Ostatni napisany przez niego list, którego dziewczyna nigdy nie otrzymała pokazał się na wieku skrzynki. Łzy dziewczyny powoli zmywały prośbę o ostatnie spotkanie. Wiedziała, że to koniec miłości. Kochanek wyjeżdżał z kraju na zawsze- nie mógł si

zdążyłam, a jakże!

Nie to, żebym się spieszyła, ale jakoś tak zdążyłam na zimę jeszcze. Dlaczego zdążyłam? Bo tak się udało! Zima wraca, bo pewnie widziała przez okno, że nie jest mi straszna. Kupowana była jesienią z myślą o poszewce na poduchę. Zrobiłam i to nie było to, potem pomyślałam o swetrze- to był gorszy pomysł, bo włóczka gruba (druty nr 12) a w takich splotach wyglądają dobrze filigranowe panienki. Potem długo, długo nic i wyszedł komin- też nie to. Straciłam nadzieję, że wogóle ją wykorzystam. Dobrze, że szybko się robi i nie zajmowało mi to dużo czasu - prucie też. Ale po trzeciej likwidacji, znudziła mi się i postanowiłam zrobić z niej cokolwiek byle te wielkie kłęby nie walały się po mieszkaniu.  Powstał szal. W ciągu jednego wieczorka. Zapytacie po co mi guzik?  Śmieszna historia. Kupowałam drewniane guziki ot, tak na : na pewno się kiedyś przydadzą. Też tak macie, prawda? (odpowiedźcie, że tak!!). Niestety nie zauważyłam jakiej są wielkości i bardzo się zdziwiłam gdy do mnie

nie ma co kombinować

"zima, zima, pada, pada śnieg, jadę, jadę w świat sankami, sanki dzwonią dzwoneczkami dzyń, dzyń, dzyń dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń" Kto nie uczył się tej piosenki w szkole? Takie rzeczy się pamięta.  Romantycznie, można bez dylematów popijać gorący miodek, winko.  Otulać swe kształtne ciałko szalami, chustami, swetrami.  I nie widać kilku bonusowych kilogramów. W zimie można na te rzeczy sobie pozwolić!  I dobrze mi z tym! A żeby nie było, że tak się rozmarzyłam. Pracowałam, a raczej wkurzałam się nad tym bardzo długo. O jak bardzo długo! Od jesieni. Pomysł był prosty, może za prosty. Trzeba poprzyklejać te rzeczy do siebie i pomalować.   Ale nie! Zachciało mi się "twórczego myślenia" typu: co by było gdyby.... I zaczęłam kombinować.  A może zrobimy delikatne spękania- jebut- zrobiłam...  To był głupi pomysł.  Przez następne dni próbowałam się ich pozbyć. Bardzo trudno pozbyć się lakieru ze wszystkic

zaległości - przyjemności

Nazbierało się zabaw i wyróżnień. Mam akurat chwilę czasu, więc odpowiem na mam nadzieję wszystkie pytania. No to zaczynam: od Gabi z - w cieniu kwitnących magnolii  1. Pieczywo jasne czy ciemne ? 2. Barszcz z uszkami, grzybowa czy rybna? 3. Śniadanie czy  obiad ? 4. Chipsy czy kiełki? 5. Banan czy pomarańćza? 6. Sok czy woda? 7. Kawa czy herbata ? 8. Schabowy czy ciasto? 9. Zupa czy drugie danie? 10. Na ciepło czy na zimno? 11. Szarlotka czy sernik? od Malwiny z - Malwina Masion Rajstopy czy pończochy? Zając Wielkanocny czy Św. Mikołaj? Ferrari czy Mercedes? McDonalds czy KFC? Farby olejne czy akwarele? Miasto czy wieś? Piwonie czy róże? Dokończ: Uwielbiam... Dokończ: Nie cierpię.... Dokończ: Marzę...     od Eewelinki z - czerwonej czereśni 1.Domowe obiady czy restauracja? 2.Kino czy telewizja? 3.Narty czy spacer? 4.Kurtka czy plaszcz? 5.Kawa czy lody? 6.Morze czy jezioro? 7.Lot samolotem czy re

lodowe kwiaty? myśl babo, myśl

Światło działa w domu, na dworzu to trochę niekoniecznie, ale można się przyzwyczaić. Jak na razie innych wydatków nie było. Oprócz aptecznych- trochę zachorowałam - mam teraz bardzo męski, seksowny głos i meczy mnie uporczywy kaszel, co jest akurat wkurzające. W takim oto stanie fizycznym dostałam karteczkę z przedszkola- proszę zrobić lodowe kwiaty. Nasza Gwiazda na przedstawieniu z okazji Dnia Babci i Dziadka będzie Śnieżynką, dającą "lodowe kwiaty". Gdy się ma temperaturę w postaci 36,8 (dla mnie jest  zabójcza, przy 38 nie istnieję) nie wiele się kojarzy.  A już na pewno lodowe kwiaty. Najłatwiej wbić patyka w lód i dać dzieciakowi do wręczania, ale chyba to nie przejdzie. Poszperałam w zakamarkach internetowych. Jejku Ojejku!!!!! Jakie piękne rzeczy można wyczarować z papieru to się w głowie nie mieści. Mnie się nie zmieściło i wybrałam sposób najprostszy z możliwych. Zrobiłam "różyczki" z papieru toaletowego. Taką miałam wizję!! No bo co kurcze blade!

tak jakby od pecha zaczynam roczek

"od rana mam dobry humor...." taaaa, jakbym nie straciła 110 zł to pewnie tak. Od poniedziałku rozdaję kasę, niedobrze, jak tak dalej pójdzie to przy niedzieli zostanę w samych majtkach. Przy okazji zapalania światła w pokoju Starszego była przepaliła się żarówka, tak niefortunnie, że korki wystrzeliły. Żeby w domu, to pół biedy, ale nie, nie ma tak lekko. Wystrzeliły te na klatce do których tylko elektryk ma klucze. A ja do niego nie mam telefonu. Po ciekawej rozmowie z Administratorem przybył Pan elektryk w pospiechu- "jechałem 70 km". Otworzył kluczykiem skrzynkę, pociągnął wajchę do góry i zainkasował 110 złotych polskich! Zamurowało mnie, naprawdę. Jego chyba też, bo taką cenę wymyślił Administrator! Po krótkiej rozmowie otrzymałam od Pana elektryka służbowy numer telefonu. Bez pośredników jest taniej! Zwłaszcza, że Pan elektryk jest codziennie na osiedlu. Optymistyczny akcent? Rozbawiony elektryk, lżejszy portfel i postanowienie noworoczne- trzeba dorobi

no i od nowa...

Czuję się jak na przednówku. Dojadam, dopijam, dopalam  resztki sylwestrowe. Nie czuję się ani mądrzejsza, ani starsza, tylko trochę podziębiona.  Czas się wziąć w garść, tylko po co jak zaraz łikend? Nie mniej jednak żeby nie było- nie próżnowałam. Przeglądałam stare pocztówki, w których się zakochałam. Dokończyłam kilka pierdół. Ot, normalny czas. Żadnych postanowień, żadnych niesamowitych planów, żadnych przeglądów dokonań. Miałam Wam pokazać co tam jeszcze zakwitło i spełniam. Pamiętacie jak w październiku obudziliśmy się z minusową temperaturą ? Obawiam się co to będzie z roślinkami na tarasie. Mężulową azalię od Teściowej wniosłam do pokoju i zobaczcie jak mi się teraz odpłaca:     Zwierzątka też budzą się do życia- pajączki i jak widać biedronka spać nie może. Co za czasy!!! A wracając do przednówka. Ameryki nie odkryję, ale i tak podzielę się. Po okresie zimowo-świąteczno-sylwestrowym zostaje zawsze dużo nie dopalonych końcówek świec.  Nie wyrzucam